Mając już dwójkę dzieci z pierwszego małżeństwa 12-letnią Zuzię i 4-letniego Franka, wraz z moim drugim mężem Piotrem najpierw postanowiłam zaopiekować się Chime — dziewczynką z Tybetu. Jej historia jest niesamowita, jako 11-latka porzuciła swój rodzinny dom i uciekła przez Himalaje do Indii, gdzie poszła do szkoły.
W związku z tym, że nie uczyła się najlepiej, została z tej szkoły relegowana. Dla małej dziewczynki z Tybetu są w takiej sytuacji tylko dwa wyjścia — zostać prostytutką albo… krawcową. Tutaj pojawił się kolejny problem – Chime nie potrafiła szyć.
Z pomocą przyszedł jej wuj mnich Ajama oraz Fundacja Sam Jub Ling, którzy na zaproszenie Zespołu Szkół Bednarska w Warszawie postanowili sprowadzić ją do Polski. W naszym kraju była już jej kuzynka Sonam, która przyjechała w ten sam sposób tylko wcześniej.